Urok drewna i rylca

Pierwszy plener w tym roku (wyprawa na drewniany mostek)

Kwiecień 2023 okazał się całkiem ciepły i słoneczny. Wiosna zawitała na dobre. Uznałem, że to dobry czas, aby rozpocząć mikro podróże połączone z plenerami graficznymi. Właściwie moje ulubione zajęcie. Łączące aktywny wypoczynek, eksplorację i pracę zawodową.

Zacząłem od porządnego śniadania. Postanowiłem pojechać rowerem to malownicza trasa. Na jednodniowy wypad. Niestety około dziewięciu kilometrów trasy przypada na ruchliwą drogę powiatową. Tiry i klucze samochodów. Następnym razem wyruszę pieszo. Nad docelowe jezioro można dojechać komunikacją miejską.

Odpoczynek na trasie.

Jezioro Łaśmiady, jeden z piękniejszych akwenów Pojezierza Ełckiego. Kwiecień i maj uważam za najlepsze miesiące na eksplorację jezior. Cisza spokój, brak rozkrzyczanych pijanych turystów i głośnej muzyki.

Pojechałem wzdłuż jeziora. Na legendarny drewniany mostek na Łaźnej strudze. Po drodze zauważyłem spore wzgórze dotykające drogi i górujące nad całym jeziorem.

Panorama jeziora

Na szczycie, ktoś robił sobie ognisko zapewne połączone z biesiadą.

Idealnie, nawet mam na czym usiąść.

Postanowiłem, że tutaj zrobię litografię w drodze powrotnej. Takiego widoku nie znajdę w całej okolicy. Do mostku pozostało jednak jeszcze około trzech czy czterech kilometrów.

Wjechałem w las i skręciłem we właściwą drogę. Zaskoczyło mnie, że na pierwszym odcinku zwykłej leśnej drogi pozostał fragment starych kocich łbów. Nie powiem jak starych, zagadka. Może z XIX wieku, może starsze.

Fragment starej drogi.

Po jakimś czasie wędrujemy już zwykłą leśną drogą. Las jest dosyć ciekawy fragmenty boru, poprzecinane zabagnionymi miejscami.

Urok cienistego boru.

Na trasie spotkałem dwa zaskrońce, o mało ich nie rozjechałem. Jeżeli jechałbym samochodem, zginęłyby na pewno. Dlatego zakaz wjazdu na leśne drogi uważam za jak najbardziej zasadny.

Węże uwielbiają tereny, łączące nasłonecznione pagórkowate bory z bagiennymi niedostępnymi brzezinami.
Hura! Nasi tu byli.

Przy robieniu zdjęć zauważyłem, pamiątkę odległej przeszłości. Dawno to było, złote lata szalonej wolności, gdzie prawie, każdy napotkany myśliwy w lesie miał od promila do dwóch i nawet na ambonę wdrapywał się pijany. Po polowaniu czasem nieprzytomnych myśliwych układano na jakiś wiejski wóz i odwożono grzecznie pod dom.

Poza aluminiowymi kwiatkami znalazłem też przylaszczki.

Przylaszczka.

Parę kroków dalej, pokazało się ich znacznie więcej.

Wysypało na niebiesko.

Okazało się, że niedaleko kwiatów trzeba skręcić w niepozorną drogę, którą łatwo przegapić. Po paru minutach dotarłem do celu.

Mostek umarł ze starości. Sterczą przegniłe deski i belki. Nie odważyłem się przechodzić.

Miejsce ma klimat, może trochę mroczny. Jak bardzo mroczny, musiałbym zapewne poczekać do zmroku, aby się przekonać.

Pewnie za jakiś czas pozostaną po nim tylko kołki w rzece. Jest cały spróchniały i przegniły. Babuszka z Podlaskiej wsi powiedziałaby, że taki most to niedobre miejsce, ale kto go tam wie.

Wartki nurt rzeki, która płynie po żwirowym i kamienistym dnie.

Łaźna struga jest na tym odcinku tak zachęcająca, że pomyślałem z żalem o kajaku i spływie.

Zwalone drzewa w nurcie rzeki to na tym odcinku norma.

Zrobiłem dłuższy postój, po jakimś czasie zaczęło się chmurzyć. Wyruszyłem więc w drogę powrotną na wzgórze.

Mokulito w terenie

Po jakiś dwudziestu minutach byłem już na miejscu.

Fragment rozległej panoramy.

Mokulito jest bardzo prostą i szybką techniką. Wystarczy przeszlifowana sklejka liściasta wodoodporna. Tusz litograficzny i pędzelek. Potem trzeba wysuszony obrazek przekleić specjalnie przygotowaną zaprawą, a kiedy dokładnie wyschnie, pokryć gumą i poczekać minimum parę dni.

Testowy kawałek sklejki od Ani z kursu grafiki, zobaczymy czy wyjdą z niego dobre odbitki.

Zaczynamy, nie chodzi o hiper realizm, tylko żeby oddać jak najszybciej i najprościej dany moment. Grafika i tak będzie wymagała dalszego rysowania w pracowni.

Na początku zaznaczamy najważniejsze podziały kompozycyjne.

Po chwili, mamy ustawioną podstawową, wersję naszej grafiki, na ten moment szkic. Jeszcze daleko do celu.

Grafika w początkowej fazie. Tylko zaznaczamy to, co najważniejsze. Widać już jakąś przestrzeń. Potrzeba jednak uporządkować biele i zagęścić obraz. Stopniowo nasycić nie tracąc lekkości.

W finalnej fazie pracy użyję dłutka i noża. Odbijał będę na prasie drukarskiej, aby wytłoczyć w papierze wycięte fragmenty.

Pozostało tylko zjeść, odpocząć chwilę i ruszać do domu. Trasa nie jest wymagająca w jedną stronę około 20 km. Jednak fragment drogi krajowej, do najbezpieczniejszych i najprzyjemniejszych nie należy. Następnym razem wyruszę w te okolice autobusem miejskim i pieszo. Panorama na jezioro warta jest odwiedzenia o różnych porach dnia. Szczególnie przed świtem i zachodem słońca.

Dodaję kontrasty, większy dramatyzm. Powoli, aby nie stracić życia i ekspresji obrazu. Nie odrysowuje pejzażu, działam w swobodny sposób bez walki z materią.

Swobodne działania, dają więcej życia grafice.

Jako artysta nie mogę poprzestać na zwykłym obrazku, już mam przygotowaną drugą matrycę, którą pięknie i artystycznie, uszkodzę ten widoczek.

Leave a Reply

%d bloggers like this: